Szef wielkiej korporacji przekonuje zarząd w 3 zdaniach że za niedługo świat może się skończyć więc postanawiają sami zniszczyć świat. Skoro mają środki żeby zniszczyć świat to jeszcze łatwiej mogą go przecież uratować. No ale nie, niszczymy i zamykamy zarząd pod ziemią, w tym samym laboratorium gdzie rozpoczniemy epidemie zombie, w sumie to zaraz za ścianą. Ale jeszcze przed tym sklonujemy córke założyciela i wrzucimy ją nagą pod prysznic, a samą córke właściciela zamrozimy obok prezesa, który bardzo chce się jej pozbyć bo posiada 50 procent udziałów firmy (jakby udziały miały teraz jakiekolwiek znaczenie) i mimo że doprowadził do masowego ludobójstwa całej planety jej nawet nie tknie bo było by to niezgodne z prawem. Jak już wszyscy ludzie wyginą zakładam że użyjemy fiolki z lotnym antywirusem żeby wybić wszystkie zombie na powierzchni. Ale mamy tylko jedną, musimy jej pilnować więc obudujemy ją lipnym szkłem i schowamy ją w biurku prezesa żeby mógł nią wymachiwać przed ewentualnymi gośćmi.

Aż tu nagle jeb, wpada Alice bo się okazuje że za 48 godzin umrze ostatni człowiek nie pracujący dla Umbrelli, więc postanawia zabić wszystkich ludzi w Ulu, i wypuszcza antywirusa w momencie gdy na Ziemi zostało jakieś 5 żywych ludzi. Oczywiście zdaje sobie sprawe że antywirus będzie roznosił się latami (dziwna sprawa ze t-virusa musieli z samolotów zrzucać, a jedna fiolka antywirusa jest wstanie oblecieć całą Ziemie), ale mimo to jest z siebie zadowolona bo jak twierdzi uratowała ludzkość

Ja coś pomieszałem czy na prawde o tym jest ten film?